18.06.2011 20:22
Jak zostałem dawcą cz.1
Pierwsza część przygód Rafała motocyklisty.
Zapraszam do lektury!
Dzień 1 Komunia.
Komunia, czekałem na ten
dzień całe swoje życie. Już jutro przyjedzie rzesza wujków
z żonami, dzieciakami oraz prezentami. Podczas imienin cioci
Matyldy, podsłuchałem rozmowę mojego chrzestnego ojca - Adama.
Wspominał coś o niesamowicie potężnym jednośladzie, który
zakupił na 36 rat po 59.99 PLN w Biedronce specjalnie na tę
okazję, nazwa tego bolidu brzmiała jak wyrok - Romet 747,
pierwsze skojarzenie... Moc wielka jak w Boeingu 747? Czy sobie
poradzę? Czy rodzina nie odwróci się ode mnie wymawiając
mi, że jestem dawcą z linką na szyi? Dla bezpieczeństwa
postanowiłem od razu dodać zdjęcie prawdziwego ścigacza na nk i
podpisać "zabija nas to co kochamy", tak aby rodzina widziała, że
nie zginąłem na marne oraz aby starsze koleżanki z 4b przestały
kopać mnie w tornister. Po powrocie do domu, zadowolony z siebie,
od razu zarejestrowałem się na forum scigacz.pl - w końcu za parę
dni będę moto-dawcą jak wszyscy użytkownicy tego zacnego portalu.
Nie omieszkałem napisać kilka postów w dziale "Chcę kupić
motocykl" - wiele osób pytało mnie jaki motór
wybrać na pierwszy sprzęt, od razu poleciłem im jakąś 500tkę,
tylko tacy wariaci jak ja, wariaci, którzy bezinteresownie
narażają swoje życie mogą jeździć skuterem z biedronki.
Kolacja i do spania, jutro wielki dzień.
Dzień 2 - Komunia.
7:00, mama budzi
mnie do kościoła, ceregieli religijnych nie będę opisywał, kto
chodzi do kościoła ten wie co tam się dzieje, kto nie chodzi ten
zapewne nie będzie chciał tego słuchać.
15:00
Już
w domu, rodzina składa mi życzenia, siada do stołu, cały czas
wypatruje wuja Adama, gdzie on może być do jasnej cholery?
Zaprosiłem go na tę imprezę osobiście, spóźnienie obieram
jako zniewagę. Zresztą nie chodzi o niego lecz o prezent... Aby
zabić czas przeglądam prezenty, nerwowo wyszukuję akcesoria do
swojej szlifiery. Naglę znajduje zestaw prawdziwego motocyklisty,
o który prosiłem ciocie Józefinę! W skład takiego
magicznego zestawu wchodzą:
1. Frędzle z regulowaną
prędkością powiewu na wietrze,
2. Komplet naklejek zlotowych
świecących w ciemności (w tym z Jasnej Góry),
3.
Wiertło do zwiększenia mocy poprzez rozwiercenie wydechu,
4.
Kask TORNADO z polerowanymi elementami zmniejszającymi
opór aerodynamiczny,
5. Mydło do hamulców
zmniejszające tarcie,
6. Dezodorant,
7. Rękawiczki
ogrodowe z napisem "made in taiwan" - co po dosłownym
przetłumaczeniu oznacza: "nie zapominaj machać lewą w
górę",
8. Kamizelkę z moim imieniem.
Ubrałem kask, rękawice oraz kamizelkę, wszedłem do pokoju gdzie
siedzieli rozbawieni goście, nagle zapanowała grobowa cisza,
babcie dostały dziwnych drgawek, wujowie odłożyli kieliszki a
kuzynce Kasi zaczęły przebijać sutki przez koszulkę.
To jest
to - dobre wrażenie... Teraz wiem, że żarty się skończyły, jestem
dawcą organów.
Gdy wujo podjechał swoim Żukiem
w raz z prezentem, obsmarkałem się po pachy z radości! Moja
cierpliwość została godnie wynagrodzona! Świecące plastiki, opony
90/55 oraz sportowy pasek napędowy to tylko kilka atutów
mojej bestii. Ucieszony podbiegłem do mamy, uściskałem ją i
powiedziałem jej, że zaczynam nowe życie. Koniec pogodni za
pieniędzmi, nowymi meblami czy posadą klasowego skarbnika!
Urządzę tor wyścigowy w tej małej, spokojnej miejscowości!
Zgodnie z zaleceniami forumowego mechanika, przed jazdą
rozgrzewam silnik - pstryknięcie w guzik odpowiedzialny za
rozrusznik i basowy gang zaczął głośno warkotać z wydechu.
Czekając aż silnik złapie odpowiednią temperaturę, pobiegłem do
swojego pokoju aby przeczytać na szybko jakiś artykuł o ruchu
drogowym. Po zapoznaniu się z ogólnymi zwyczajami
panującymi na naszych drogach, wyszedłem przed dom gdzie stała
moja bestia...
Wsiadam na swojego przecinaka, rozglądam się
- wszyscy schowali się do swoich domów, nerwowo wyglądają
przez okna, lekkie dodanie gazu i ogromny huk z wydechu załatwia
sprawę - wszyscy chowają się w piwnicach. Pierwsza myśl - trzeba
zestroić bestię pod siebie, w tym celu udam się do znajomego z
klasy, który oglądał dużo programów motoryzacyjnych
oraz posiada pokaźną kolekcje tapet z motocyklami. Odkręcam
delikatnie manetkę, spalenie gumy na trawie i wyjeżdżam z
posesji, powoli operuje manetką, gumy nie są nagrzane więc łatwo
o niekontrolowany uślizg, spokojnie dojeżdżam do celu... Ja,
frędzle, mój rumak oraz prosta droga... To co kocham!
U Krzysia, o którym pisałem wcześniej postanowiłem
trochę podrasować maszynę. Krzychu ma ogromne doświadczenie w tej
dziedzinie, sam posiada Simsona S51RR z wieloma tuningowymi
dodatkami. Wjeżdżam powoli do jego garażu, widzę w jego oczach
nutkę podziwu...
Pierwszą modyfikacją jaką chcemy wykonać
jest instalacja szybki, która pozwoli osiągnąć mi większe
prędkości - na forum słynnego portalu motocyklowego wyczytałem,
że montowanie czarnej szybki RACEingowej dodaje diabelskiej siły
i grozi wypadkiem, bez zastanowienia Krzychu wziął markera i ze
zwykłej szybki zrobił akcesoryjny dodatek prosto z filmu o
Ghost-Riderze. Niestety Krzyś nie posiada prądu w swoim garażu
więc zwiększenie mocy poprzez rozwiercenie wydechu było nie
możliwe, wpadłem na genialny pomysł aby poluzować śruby tuż przy
kolektorze - Efekt? Genialny! Zostało nam jeszcze zainstalowanie
naklejek, neonów i pomalowanie żarówek na zielone.
Czas na jazdę próbną, Bestia od razu nabrała sportowego
charakteru, oddawanie mocy stało się brutalniejsze. Przyznam, że
trochę ta moc mnie przerasta, w końcu 3KM generowane przy
6500obr/min to nie przelewki. Pora wracać do domu, nie było mnie
30 minut, rodzice nie muszą się o mnie martwić - przerobiony
układ wydechowy pozwala im kontrolować mnie z odległości 3km,
jeśli nagle przestaną mnie słyszeć to znaczy, że coś się stało.
Powoli wracam do domu, obiecałem sobie, że pierwszy dzień
poświecę na lansowanie się przed znajomymi i sąsiadami, w końcu
już jutro będę dawał ostro w palnik i przeciętniaki nie będą w
stanie zobaczyć mojej szybko-pędzącej maszyny. Po drodze mijam
Monikę, ehh... Monika... Kiedyś strasznie podobała mi się, lecz
teraz to bez znaczenia, jestem dawcą organów na Chińskiej
maszynie, jutro jadąc do parku będę miał takich tysiące.
Spoglądam w lusterko, widzę jej uśmiech, nie wie, że to ja - dla
niej to teraz nie ważne, mógłbym być Maćkiem z klanu a ona
i tak umówiłaby się ze mną - oczywiście ze względu na
mojego Rometa 747. Już w domu, odkładam rakietę do garażu i idę
posiedzieć z gośćmi, mały relaks przed jutrzejszym terrorem na
mieście.
Ciąg Dalszy Nastąpi na blog.wyjdz.com
Komentarze : 5
Na www.wyjdz.com druga czesc!
Niesamowity tekst :D Rozbawiłeś mnie prawie do łez, naprawdę gratuluję pomysłowości :D Lewa ! :)
Niektórzy to widzę na bogato ;) Zegarki już nie modne ;p
Wiem już kogo przypominasz! Clarcsona z Top Gear'a! :)
skuter na komunie oO?
beja
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (10)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)